Jestem z okularami w separacji.
2016-05-20

Jestem z okularami w separacji.
To znowu ja, nieszczęśliwa "nosicielka? okularów od już ponad 10 lat. Co u mnie słychać? Borykam się dalej ze sterylnym czyszczeniem szkieł okularowych, maluję ?50-centymentowe? kreski eyelinerem, ewentualnie ograniczam pole widzenia do małych prostokątów. Ostatnio starałam się skorzystać z podręcznego zestawu narzędzi mojego chłopaka, bo odkręciła mi się śrubka podtrzymująca ?ramiona? okularów na uszach. Bieda z nędzą, bo przecież nie przemienię się w Szewczyka Dratewkę, do wszelkich robót manualnych mam dwie lewe ręce. Jakby komuś było mało, po pół godziny owa śrubka zmieniła swoje fizyczne położenie, przenosząc się into other dimension (czyt. przepadła z przyczyn niewyjaśnionych).
Z tej okazji zaczęłam myśleć o kupnie nowych okularów. Standardowo odwiedziłam okulistę, dobrałam szkła, zapytałam o ceny modeli, które mnie interesowały. Cóż, ten ostatni aspekt trochę zwalił mnie z nóg? W skład pakietu wchodzą: futerał babcinej generacji, ścierka, kawałek plastiku, szkła z nową mocą napędową (od których początkowo możesz mieć mdłości), a Pani proponuje Ci standardową, niską cenę - ok. 500 zł.
Niestety, ale na daną chwilę moje stypendium tego nie udźwignie. No dobra, gdybym się bardzo zdeterminowała, mogłabym zdecydować się na takowy zakup, ale niestety ? comiesięczne ?kobiece? rachunki w Rossmanie należy opłacić. Trzeba też mieć co do gara włożyć.
A może rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać... w Bieszczady?
.
.
.
.
.
Wracam do rzeczywistości.
Naprawdę borykam się ze swoimi myślami, ponieważ niedawno dowiedziałam się, że nie jestem jedyną słabowidzącą studentką na moim roku. Rzucam się po prostu w oczy, bo wszystkie moje koleżanki noszą już od dawna soczewki kontaktowe. Czy to oznacza, że jestem staromodna?
